Ale serio? Nie kumam Was – ludzi. Trafiłam do schronu, no bajka. Żarcie, mizianko, kolega. Jak nigdy w życiu. Zero łańcucha, wycia do ochrypnięcia. Zero błagania o jedzenie, by dostać jakiś ochłap bądź resztki. Dawali to brałam. I jadłam i wciąż jadłam. Wszystko moje było. Buda spoko, żarcie też, jak zastrzyk zrobili to im pokazałam zęby, żeby tacy hop do przodu nie byli. I się żyło. A później przyjechała ONA. Prawie „umarła” jak mnie zobaczyła. Nie obchodziło jej to że nie można przytulać się do obcych psów.W zasadzie nic jej nie obchodziło. Przyczepiła się do mnie. Gdzie poszłam, polazła i ona. Po co? Jak musi to niech ma, może piękna jestem … I z diabelskim uporem się wciąż przytulała i mamrotała „będzie dobrze, błagam uwierz” . Nie wierzyłam. Nie ona pierwsza, nie ostatnia, obiecywała złote góry. Każdy odchodził. A ona została. Walczyła i prosiła. W końcu się złamałam. Przytuliłam pysk do jej policzka. Był słony. Płakała. Żal mi jej. Ona potrafiła płakać. Nade mną? Upierdliwie się do mnie przytulała i błagała, abym jak przytuliła się do niej. Chorowałam i gryzłam. Nie chciałam pomocy. Jej nigdy nie ugryzłam. Potrafiła ukoić mój lęk i strach. Ludzie to potwory. Tak ich widziałam. 10 cholernych lat na krowim łańcuchu. A później? Miękki policzek, delikatny dotyk i łzy. Nie moje – JEJ. Dowiedziałam się, że ludzie też potrafią płakać. Po cichu, w poduszkę. Czasem są jak psy z łańcucha – kiedy najbardziej boli, najgłośniej szczekają. Miałam raka. Może wciąż mam. Zaryzykujesz? czy będziesz tchórzem jak zwykle? Chcę kochać ale co z tego, kiedy nie ma nikogo do kochania? Jestem stara i chora – gorsza tak? Bo co? BO choroba nie wybiera? Bo to i tamto. Czekam wraz z NIĄ. Ja nie wierzę. ONA tak, Złamiecie jej serce? Ja nie. A jak musicie to wytłumaczcie jej , że te wszystkie łzy były na darmo – powodzenia. Tajgisia
Kontakt: Kasia 660716564
Adoptowana: 10. 11. 2017 r.