NANA
Jedna z moich podopiecznych. Chyba najukochańsza i najmniej problemowa sunia, jaką udało mi sie oddać do adopcji. Sunia, która w całym swoim nieszczęściu miała tak wiele szczęśćia…
Trafiła do cudownego domu, ludzi o ogromnych pokładach miłości i poświęcenia. Była psem tak kochanym, jak tylko człowiek może kochać psa. A chyba nawet jeszcze bardziej. Po czasie tułaczki miała swój dom, ukochanego Pana, Panią, dwóch chłopców, których pieszczotom oddawała się z tak wielka ufnością. Miała długie spacery, uwagę, zabawy…
Walka o nią była długa, bardzo wyczerpująca, kosztowna. Lecz to wszystko nie miało znaczenia dla jej nowych przyjaciół. jedyne co się liczyło to jej zdrowie, dobre samopoczucie, brak bólu. Tak długo jak mogli jej to zapewnić. Cztery miesiące wspólnego życia, wiele radości i poczucie, że jest się razem na zawsze…przerwane. Wyniszczająca choroba nie dała im ani dnia więcej…
Nana odeszła, na do widzenia przybiła Panu „piatkę” , z usmiechem, bo wiedziała, że kiedyś napewno się spotkają znowu, wszyscy razem za Tęczowym Mostem. Biegaj szczęśliwa czarnulko, Wiem, że kiedyś, po drugiej stronie będziemy mogły w końcu poznać się osobiście.
Elżbieta
Adoptowana 7. 2. 2009 ; odeszła 25. 5. 2009 r.