Świadomy hodowca – odpowiedzialny właściciel – szczęśliwy pies
Wzrasta lawinowo liczba bezdomnych psów Północy porzuconych na szosach, w lasach, zagubionych, błąkających się w poszukiwaniu pożywienia i kontaktu z człowiekiem, podrzucanych do schronisk lub oddawanych do adopcji przez dotychczasowych właścicieli. Zdecydowana większość z nich to bezpapierowe husky, jednakże coraz liczniej poszukują nowych domów psy w typie alaskan malamute.
Gdy ponad 4 lata temu postanowiłyśmy pomóc Hope żadna z nas nie przypuszczała, że jej dramat odsłoni wierzchołek góry malamuciej rozpaczy i nieszczęścia. Po niej pojawiły się kolejne potrzebujące psiaki. Najpierw kilka, później kilkanaście… Obecnie liczba malamutów w potrzebie waha się stale od 30 do 50 sztuk. I niestety nie jest to liczba ostateczna. Mamy tego bolesną świadomość. Codzienne monitorowanie schronisk i ogłoszeń w sieci z całą pewnością zwiększyłoby tę liczbę kilkakrotnie.
Rodowodowe alaskany wychowane na karmie z najwyższej półki, dopieszczone, pokazywane na wystawach stanowią przeciwieństwo zaniedbanych, często chorych malamucich szkieletów tkwiących nieruchomo za kratami schroniskowych boksów wpatrujących się z niemym cierpieniem w oczach w przechodzących obok ludzi lub czekających z nadzieją przy drodze na powrót ukochanego pana. Psie serca przywiązywane do płotu czy drzewa umierają w samotności nie tylko z głodu i pragnienia… Z rozpaczy za utraconym dotykiem ludzkiej ręki, za ciepłym słowem i zainteresowaniem człowieka.
Psy w typie rasy nie pojawiają się jednak przypadkowo. Rozwiązanie problemu bezdomności zależy nie tylko od organizacji pro zwierzęcych pomagających im znaleźć nowe domy, ale również od przemyślanych działań hodowców, którzy decydują o wielkości populacji psów rasowych.
Wiele działań hodowców i wolontariuszy FAM się pokrywa lub powinno pokrywać. Dotyczą one znalezienia odpowiedniego domu dla szczeniaka czy podopiecznego Fundacji.
Bezspornie rzetelna edukacja przyszłego właściciela na temat specyfiki rasy i konieczności zapewnienia psu dużej ilości ruchu jest pierwszym, podstawowym kryterium wyboru właściciela. Ponadto konieczne jest informowanie o prawidłowym żywieniu, problemach wychowawczych wynikających z niezależnego charakteru, zapewnieniu opieki weterynaryjnej, o tendencjach do ucieczek i polowania oraz o oznakowaniu psa (adresówka na obroży, czipowanie i wprowadzanie nr czipu do internetowych baz danych). Z doświadczenia wiemy, że należy uświadomić również nowych właścicieli jakie kroki należy podjąć w przypadku zaginięcia pupila i zawieranie w umowie sprzedaży obowiązku zgłaszania faktu zaginięcia psa.
Ta przysłowiowa „lustracja” nabywcy szczeniaka czy osoby zainteresowanej adopcją ma na celu jedynie dobro zwierzaka. Nie budzi też wątpliwości utrzymywanie kontaktu z właścicielami, służenie radą i pomocą w wychowywaniu malamutów, rozwiązywaniu pojawiających się problemów. Wsparcie hodowcy w trudnych chwilach jest wprost bezcenne, czasami decyduje o losie danego psa. Każdy z nas rozpoczynał swoja przygodę z malamutem, uczył się obcowania z tym pięknym ale wymagającym psem. Prawie każdy niedoświadczony właściciel ma momenty zwątpienia. I właśnie wówczas wsparcie hodowcy jest nieocenione. Pozostawiony sam sobie właściciel, nie umiejąc sobie poradzić z narastającymi problemami, najczęściej poddaje się i pozbywa psa.
Cel zasadniczy – odpowiedni = odpowiedzialny dom dla malamuta łączy działania hodowców i FAM. Różni natomiast rynek odbiorców. Do adopcji trafiają psy w różnym wieku: szczeniaki (sporadycznie), młode w wieku 1- 2 lat ; dorosłe 3 – 6 lat oraz starsze od 7 do 10 lat. Warunkiem adopcji jest zabieg sterylizacji/kastracji , ponieważ tylko w taki sposób można skutecznie przeciwdziałać niekontrolowanemu rozmnażaniu zwierząt. Adopcja jest bezpłatna. Niejednokrotnie jednak początkowe wydatki związane z adoptowanym psem przekraczają koszt zakupu szczenięcia z rodowodem. Psy wymagają leczenia, uzupełnienia braków żywieniowych spowodowanych pobytem w schronisku czy też wielomiesięcznym błąkaniem się. Te koszty pokrywa Fundacja z darowizn i własnych środków.
Zainteresowani adopcją to przede wszystkim osoby, które świadomie wybierają opcję pomocy bezdomnemu zwierzęciu ze schroniska oraz ludzie mniej zamożni, których nie byłoby stać na zakup szczeniaka z rodowodem, ale dysponują wystarczającymi funduszami na utrzymanie psa. Często nowi właściciele korzystają z pomocy szkoleniowców i behawiorystów aby poradzić sobie z bagażem złych doświadczeń i traumatycznych przeżyć swoich adopcyjnych futer.
Natomiast powołany do życia miot rodowodowych szczeniaczków alaskan malamute, odchowany zaszczepiony, zaopatrzony w metryki wydane przez ZKwP trafia do nowych właścicieli, którzy płacą za maluchy niemałe pieniądze. Wydawać by się mogło, że zaporowa cena zabezpieczy je przed złym traktowanie i porzuceniem. W wielu przypadkach – tak.
Ogromnym problemem jest jednak spory procent właścicieli, którzy kupując szczeniaka z rodowodem czy też kilka szczeniąt na raz znajdują sposób na łatwy, w ich mniemaniu, zarobek. Wystarczy przeglądnąć ogłoszenia na największym polskim portalu aukcyjnym oferujące codziennie od kilkunastu do kilkudziesięciu bezpapierowych szczeniąt po rodowodowych rodzicach, krycie psem bez uprawnień hodowlanych czy oddające do adopcji młodziutkie suczki w wieku od 10 miesięcy do 2 lat – ceny zawarte w tych ofertach są porażająco niskie w stosunku do cen „rodowodowych” psów i ofert matrymonialnych.
Przeglądając tego typu ogłoszenia nie sposób nie ulec pokusie łatwego zarobku kosztem zwierząt.
Niebezpieczeństwo stwarza też nadmierna ilość miotów rodowodowych pojawiających niemal równocześnie na rynku. Pociąga to za sobą najczęściej jego szybkie nasycenie i konieczność utrzymywania dorastających szczeniąt w hodowlach przez dłuższy czas.
Kontrolowany rozród w hodowlach, przemyślany handel szczeniakami i edukacja właścicieli pozwalają znacznie zmniejszyć procent psów rodowodowych trafiających później do adopcji.
Wśród 231 psów wyadoptowanych od połowy 2007 roku przez osoby działające w FAM znalazło się dotąd 18 malamutów rodowodowych ; 12 z nich oddane zostały do adopcji przez swoich właścicieli, pozostałe trafiły do schronisk. Obecnie nowych domów poszukują 3 rodowodowe psy. Najtragiczniejszy los spotkał Lori, która większość swojego 8-letniego życia, aż 6 lat, spędziła w schroniskowym boksie bez wybiegu i spacerów. W trzech przypadkach nie udało się odczytać w całości tatuażu i zidentyfikować hodowli, z której dany psiak pochodził.
Należałoby zatem postawić tezę, iż świadomy hodowca, działający dla dobra rasy nie staje się „producentem” szczeniąt, lecz selekcjonuje chętnych, uczy obcowania z malamutem, wprowadza w tajniki życia wystawowego, utrzymuje kontakt z właścicielami i przygotowany jest na możliwość powrotu psa ze swoim przydomkiem do hodowli.
Martyna Parczewska
artykuł zamieszczony w Biuletynie KRAM nr 9 (1/2011)